Degradacja środowiska, płonące wysypiska śmieci, rzeź na ptakach w okresie lęgowym, nielegalnie wycinane drzewa, rozkwit działalności w zakresie przetwarzania, magazynowania i utylizacji odpadów. Taki obraz dzielnicy rysuje się w ocenie wielu mieszkańców w okresie, w którym za ochronę środowiska odpowiada w naszej dzielnicy burmistrz Marcin Adamkiewicz popierany przez koalicję PO-IMB.
Zarzecze – smród, hałas i koszmar mieszkańców
„Panuje tu nieustanny smród i hałas, nie możemy otworzyć okien, nie możemy korzystać z ogrodu. Po kilku minutach na zewnątrz odczuwamy silny ból głowy i odruch wymiotny. Na posesjach pojawiają się insekty i gryzonie.” Tak sąsiedztwo podmiotów zajmujących się przetwarzaniem odpadów opisuje mieszkanka. „Od lat prosimy władze dzielnicy i miasta o pomoc i od lat nic w tej kwestii się nie zmienia” dodaje.
„Rejon ulicy Zarzecze to kilka firm i wielowątkowy problem. Niektóre z tych firm mają pozwolenie na składowanie odpadów budowlanych, inne na przeładunek masy zielonej, a jeszcze inne na przeładunek odpadów komunalnych. Zgłoszenia mieszkańców dotyczą niewłaściwego zabezpieczenia składowanych odpadów, magazynowania odpadów niebędących przedmiotem wydanych zezwoleń oraz braku zabezpieczeń przed uciążliwym odorem i hałasem generowanym podczas procesu kruszenia gruzu. Obecnie mieszkańcy zgłaszają fakt, że odpady komunalne, które powinny być odebrane w ciągu 24 lub 48 godzin, są składowane o wiele dłużej. Podobne podejrzenia są w przypadku przeładunku masy zielonej. Kolejnym problemem tamtego rejonu, jest też Spółka Miejska MPWiK, która do zakładu w rejonie ulicy Zarzecze zwozi odpady pościekowe, co generuje olbrzymi fetor. Mieszkańcy zgłaszali również fakt, że przy dużych opadach deszczu dochodziło do zrzutów do Wisły. Wykonywana działalność odbywa się w bezpośrednim sąsiedztwie budynków mieszkalnych”. Takimi słowami radni Klubu Razem dla Białołęki uzasadniali na ostatniej sesji stanowisko, które wzywało „do wprowadzenia monitoringu, systematycznej kontroli, o stopniowe ograniczania działalności gospodarczej związanej z magazynowaniem, przetwarzaniem i utylizowaniem odpadów aż do całkowitego zaprzestania takiej działalności na terenie dzielnicy Białołęka”.
Modlińska 48 H- Skażona gleba, podpalane wysypiska śmieci
Na terenach działki, którą zarządza deweloper firma Ghelamco w Porcie Żerańskim zlokalizowano bardzo uciążliwą działalność firm, m.in. kruszarnia i złomowisko. Jak potwierdzają kolejne kontrole, regularnie łamią one prawo, m.in. gromadząc i paląc śmieci, prowadząc nielegalną rozbiórkę wraków samochodów, składując odpady w sposób niezabezpieczony i bez wymaganych pozwoleń, z których to odcieki trafiają bezpośrednio do Kanału Żerańskiego. Na terenie tym dochodziło do nielegalnego wycinania drzew. Skażone zostały również tereny należące do m.st. Warszawy, na których oprócz nielegalnie składowanych śmieci, doszło do skażenia gleby olejem zlewanym prosto do gleby. Sprawa trafiła do prokuratury, która prowadzi obecnie postępowanie.
Pływający szrot w Porcie Żerańskim
Na terenach będących w gestii RZGW znajdują się obecnie zdezelowane, zardzewiałe jednostki pływające. Stan zacumowanych barek to z jednej strony mało estetyczny obraz, z drugiej zaś zanieczyszczenia środowiska. W pobliżu zauważyć można różnokolorowe plamy, jakie jest ich pochodzenie można się domyślać.
Nielegalne wycinki drzew, gniazda z pisklętami pod kołami maszyn budowlanych
Mieszkańcom naszej dzielnicy przypadł w udziale wątpliwy zaszczyt bycia świadkami nasilenia zjawiska wycinania drzew. Wycina się nad Kanałem Żerańskim pod nową „mega rurę”, wycinają deweloperzy, wycinamy również pod nowe dzielnicowe inwestycje. Czasami jest tak, że w niektórych przypadkach nie da się uniknąć likwidacji drzew. Jednak w ślad za tym, zieleń nie jest odtwarzana. Brakuje kompensaty przyrodniczej lub jest ona w minimalnym zakresie. Rozwija się patologiczny proceder wycinania drzew bez zezwoleń. Głośne były przypadki takich działań po stronie deweloperów. Realizuje się również wycinki w ochronnym okresie lęgowym. Gniazda wraz z pisklętami trafiają bezpośrednio pod koła maszyn budowlanych. Ostatnio głośny przykład to modernizacja ulicy Zdziarskiej i pisklęta ratowane przez mieszkańców na placu budowy tej ulicy. Jakiej liczby ptaków nie ocalono tego nikt nie wie?
Burmistrz nie ma nic sobie do zarzucenia
Wydawałoby się, że osoba, która odpowiada w dzielnicy za otaczającą nas przyrodę po tym wszystkim powinna ustąpić lub być odwołana. Burmistrz Adamkiewicz nie tylko nie czuje się winny, a wręcz jest dumny z własnych dotychczasowych dokonań. Na pytania radnych i mieszkańców czy to na sesjach, czy na komisjach zawsze odpowiada „ to nie ja, to inni, ja nic nie mogę”. Oczywiście radni złożyli wniosek o odwołanie burmistrza, jednak w imię lojalności koalicyjnej IMB i PO obroniło własnego „mentora”. No cóż… gdy w końcu kiedyś nastąpi wymiana na tym stanowisku, następcę czeka długotrwały i mozolny proces rekultywacji i remediacji środowiska naturalnego w naszej dzielnicy.
Dariusz Olszewski
Wiceprezes Stowarzyszenia Razem dla Białołęki