Dużo mówi się obecnie o tym, że nasz kraj jest śmietnikiem Europy, o dzikich, czy płonących wysypiskach śmieci. O problemach z ogólnie pojętą gospodarką odpadami. Niestety nasza dzielnica ma w tym własne niechlubne doświadczenia. Problem z prowadzoną działalnością przez firmy zajmujące się przetwarzaniem nieczystości przy ul. Zarzecze był bagatelizowany i zamiatany pod dywan przez władze dzielnicy oraz koalicyjnych radnych. Mieszkańcy byli pozbawieni jakiegokolwiek wsparcia, Mariola Olszewska wraz z Klubem Radnych oraz Stowarzyszenie Razem dla Białołęki, jako jedyni z nielicznych zajęli się problemem. Na skutek tych działań przeprowadzono szereg kontroli, rada dzielnicy przyjęła stanowisko w tej sprawie. Nie było łatwo, firmy groziły pozwami ( np. w stosunku do radnej Marioli Olszewskiej) i nie były skłonne do jakichkolwiek ustępstw. Jednak nasz upór zaczynał stopniowo przynosić efekty, nasi działacze przeprowadzili wizję lokalną, której dotąd nam odmawiano. Wiele patologii zostało wykluczonych, a instytucje powołane do nadzoru tego typu działalności, wreszcie zaczęły monitoring całego procesu. Należy dodać, że również miały ogromny problem z samym dostaniem się na tereny firm. Nie znaczy to jednak, że problem zniknął. Nadal jesteśmy przeciwni rozbudowie zagłębia śmieciowego i dążymy do maksymalnego zmniejszenia, a docelowo do całkowitego zaprzestania tego typu działalności w naszej dzielnicy.
„Śmierdzącym problemem ulicy Zarzecze zainteresowała się radna dzielnicy Białołęka, Mariola Olszewska. Wielokrotnie pisała w tej sprawie pisma i złożyła interpelację (marzec 2015). Wprowadziła też problem ulicy Zarzecze do porządku obrad Komisji Ochrony Środowiska Dzielnicy Białołęka, 15 grudnia 2015 r., na które zaproszeni zostali też mieszkańcy. Radni przyjęli tego dnia uchwałę obligującą zarząd dzielnicy do podjęcia działań w celu polepszenia sytuacji na Zarzeczu.”To cytat z wydania Nowej Gazety Praskiej. Stowarzyszenie nagłaśniało sprawę Zarzecza w prasie lokalnej, tytułach ogólnopolskich, rozgłośniach radiowych i telewizji. Interweniowaliśmy u polityków na szczeblu centralnym. Dzisiaj wszyscy otwierają oczy, bo problem dotyczy całego kraju. Pytamy, więc jak to się stało, że biznes śmieciowy od kilkunastu lat ma przyzwolenie na to, aby nie szanować przepisów, nie stosować się do obowiązującego prawa. Jak to jest, że władze zarówno szczebla centralnego, ale też samorządy nie chciały dostrzec problemu?