Nie bagatelizujmy działań na granicy samorządu i biznesu

Komentarz do artykułu TVN Warszawa

1. To nieprawda, że to „białołęccy aktywiści” oświadczają, iż „Jarosław Jóźwiak uczestniczył w negocjacjach między spółką Dom Development a władzami Białołęki”. Oświadczyła to bowiem burmistrz Białołęki w oficjalnym piśmie opublikowanym w całości w poprzednim artykule na stronie Stowarzyszenia Razem dla Białołęki. Argumentów popartych dokumentami m. st. Warszawy jest aż nadto. Opieramy się na faktach. Na końcu tego artykułu jest link, a w nim kolejne linki do kolejnych takich pism, które polecamy Państwa uwadze.

2. „Powodem całego zamieszania jest – niepolityczna, jak mogłoby się wydawać – budowa ronda”. To nieprawda. Sprawa jest wielowątkowa. Chodzi także o:
• olbrzymią dewastację przyrody na Żeraniu bez kompensacji – i tak już przeznaczonym do prawie zupełnego wykarczowania pod gazociąg
• nasadzenia na prywatnych terenach tego samego dewelopera, 10 km dalej. O których zresztą autorzy artykułu wspominają na samym końcu, jakby sprawy były niezwiązane ze sobą – a są ściśle powiązane decyzją o wycince warunkowaną uzyskaniem pozwolenia na budowę
• niespełniony warunek z ww. decyzji, czyli nieposiadanie przez inwestora pozwolenia na budowę w czasie karczowania ok. 500 drzew. Posiadała je wtedy inna firma, a na Dom Development przeniesione zostało po zakończeniu wycinki
• przyspieszenie wycinki mimo braku PnB (aby zmieścić się w terminie warunku) i prowadzenia jej w sezonie lęgowym, na podstawie rzekomych odstępstw z RDOŚ, o które najprawdopodobniej nie wystąpiono, bo RDOŚ w kwietniu odmówił wszczęcia postępowania. Tymczasem mieszkańcy dysponują niezależną ekspertyzą ornitologiczną z kwietnia, w której na terenach nad Kanałem Żerańskim stwierdzono obecność 41 gatunków ptaków, w tym 7 lęgowych – a więc, jak rozumiemy, między 18 kwietnia a 21 sierpnia do lasu nad Kanałem Żerańskim mogły przybyć ptaki.

3. „[Aktywiści] wytykają, że podczas projektowania geometrii ronda nie uwzględniono istniejącej zabudowy”. To półprawda. Konkretnie „wytyka” to naczelnik wydziału z Biura Polityki Mobilności, który sporządził opinię o studium.

4. „Firma Dom Development zabiega o budowę ronda. Jego powstanie w znaczny sposób ułatwiało dostęp do drogi publicznej, który był kluczowy w uzyskaniu pozwolenia na budowę”. To prawda. Warto wyjaśnić w jaki sposób. Otóż budowa ronda zamiast skrzyżowania umożliwia uruchomienie procedury ZRID, co było rzeczywistym celem inwestora – obniża mu koszty, bo inaczej musiałby ubiegać się o zmiany w planie zagospodarowania, które są możliwe, ale drogie. Poprzedni wiceburmistrz oceniał je na kilkanaście milionów zł. Co ciekawe, nic złego nie widzi w tym „oszczędzaniu kosztem miasta” Jarosław Jóźwiak, choć to raczej spore uszczuplenie publicznej kasy. Z której on również jest opłacany jako członek rad nadzorczych dwóch spółek komunalnych: MPWiK (wodociągi) oraz CORP (nieruchomości).

5. To prawda, że Jarosław Jóźwiak nie jest zatrudniony w Dom Development. Nie ma jednak wątpliwości, że „Współpraca z kancelarią prawną, której klientem rzeczywiście jest ta spółka” wystarczy, by stwierdzić konflikt interesów. Branie pieniędzy jednocześnie od Miasta i od podmiotu negocjującego obniżenie wpływów do kasy Miasta jest jaskrawym przykładem, wręcz definicją konfliktu interesów. Zresztą, skoro wpływ J. Jóźwiaka był jego zdaniem minimalny, to dlaczego nie zdecydował się na wpływ zerowy? Co wniosła jego milcząca obecność?

6. „Według byłego wiceprezydenta, pomysł budowy ronda wyszedł od inżyniera ruchu, który – jak mówi Jóźwiak – zlecił wykonanie odpowiednich analiz w tej sprawie”. To nieprawda. W odpowiedzi na wniosek o informację publiczną wiceburmistrz D. Kacprzak podał, że urząd nie był zleceniodawcą w zakresie studium komunikacyjnego. Studium zostało wykonane w imieniu inwestora a następnie przedstawione do zaopiniowania przez Naczelnika Wydziału Stałej Organizacji Ruchu Biura Polityki Mobilności i Transportu. Na zdjęciu powyżej czytamy, że zawierało dwie propozycje. Nie wskazano preferowanej opcji, a jedynie pisano co zrobić „w przypadku planowania budowy ronda”. Jak wspomniano wyżej opiniodawca miał zresztą do studium szereg uwag, w tym żądał wyjaśnień, czy w przedstawionym studium uwzględniono docelowe zagospodarowanie terenów obsługiwanych ulicą Kowalczyka (również po północnej stronie ul. Kowalczyka). Z ostatecznego rysunku dołączonego do umowy dzielnicy z inwestorem wynika, że inwestor przeprojektował układ drogowy abstrahując od faktu, że w jego sąsiedztwie już stoją bloki z ponad 2,5 tysiąca mieszkań!

7. „Stwierdzono, że lepsze warunki ruchu zapewni rozwiązanie skrzyżowania w formie ronda. Skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną przy braku wydzielonych pasów ruchu dla poszczególnych relacji będzie generować większe straty czasy i dłuższe kolejki na wlotach”. To zdanie pojawia się w każdej odpowiedzi, którą otrzymujemy. Nadal nie jest jasne, kto konkretnie to stwierdził. Nie przywiązano też równej wagi do tego, co będzie działo się na wylocie z ronda. A pomiędzy tym wylotem a lewoskrętem w ul. Modlińską jest wyjazd z podziemnej hali garażowej, przez chodnik, z zerową widocznością. To stworzy wiele bardzo niebezpiecznych sytuacji dla pieszych. A więc to prawda, że mieszkańcy „obawiają się, że rondo może spowodować znaczne utrudnienia wyjazdu z hali parkingowej na kilkaset aut, która znajdzie się w bezpośrednim sąsiedztwie ronda”.

8. „W momencie realizacji rozwiązań komunikacyjnych zarządca drogi decyduje, które rozwiązanie jest korzystniejsze dla danego obszaru. W związku z tym, że powstają nowe osiedla na każdym etapie może podjąć decyzję, że skorzysta z innego rozwiązania niż jest w planie. Takie narzędzie daje specustawa drogowa i decyzja ZRID”, poinformowała rzecznik Urzędu Dzielnicy. Warto wyjaśnić, że zarządcą drogi jest Dzielnica Białołęka. Rzecznik Dzielnicy powinna wyjaśnić zatem, dlaczego w pierwszym półroczu Dzielnica Białołęka uważała, że nie można podporządkować całego układu drogowego wokół już istniejących osiedli jednemu, nowo powstającemu osiedlu, a w drugim półroczu ta sama Dzielnica Białołęka zarządziła, że jednak to nowe osiedle jest najważniejsze, więc można oprzeć się na studium, które nie uwzględnia osób już mieszkających na Żeraniu. Różnica polega na tym, że Hanna Gronkiewicz-Waltz wprowadziła w połowie roku zarząd komisaryczny, usuwając wiceburmistrza, który nie zgadzał się na ustępstwa w sprawie tej inwestycji.

Na koniec, dla zabawy, wyobraźmy sobie, jak to jest być burmistrzem, gdy niedługo po takiej zmianie w naszym gabinecie pojawia się ten sam inwestor i reprezentujący go (w milczeniu) wieloletni współpracownik pani prezydent. W zastępstwie za koleżankę.

Agnieszka Nowak
Polecam uwadze naszą informację prasową, w której jest bardzo dużo linków do źródeł i pism, które zebraliśmy.

Foto: fot. R. Motyl  http://www.um.warszawa.pl